Jak krakowscy konserwatorzy ratowali most karmelitów w Czernej

W archiwum klasztoru w Czernej zachowała się korespondencja dotycząca kamiennego mostu nad Eliaszówką, prowadzona w drugiej połowie XIX wieku pomiędzy tutejszymi przeorami i krakowskimi konserwatorami zabytków. Obszerne wypisy z owej korespondencji zostały zamieszczone w wydanej w 2014 roku monografii karmelitańskiego eremu*. Listy te są interesującym świadectwem zarówno dawnego sposób myślenia o zabytkach, jak i problemów, jakie napotykała niegdyś ich ochrona. Warto także podkreślić, że korespondowały ze sobą postaci wybitne. Po jednej stronie w dyskusji wziął udział między innymi reformator życia zakonnego, przeor Jan Kanty Tyrka, po drugiej zaś widzimy nestorów polskiej ochrony zabytków, doktorów Józefa Łepkowskiego i Stanisława Tomkowicza.

Korespondencja rozpoczęła się w roku 1878, a więc w czasie, gdy most był już uszkodzony po zawalenia się środkowej arkady (1843). W pierwszym, urzędowym piśmie przewodniczący krakowskiego Zespołu Konserwatorów Zabytków Sztuki**, dr Józef Łepkowski, pytał przeora karmelitów, ojca Józefa od św. Gabriela (Jan Kanty Tyrka), o historię zabytku i o to, co konwent zamierza zrobić dla jego ratowania. Odpowiedź nadeszła w listopadzie tego samego roku. Przełożony karmelitów pisał: (…) z dokumentów klasztornych doczytałem się, że most ten budowano kosztem klasztoru między 1668 a 1690 rokiem. Zbudowano go dla własnej potrzeby i wygody. Przez niego bowiem najbliższą drogą, ze wsi klasztornej Siedlca zaopatrywano klasztor w prowiant i rzeczy do życia potrzebne. W aktach klasztornych o późniejszych restauracjach tego mostu wzmianki nie ma, a choć jak się zdaje, reperowano go, by służył do przytaczanego celu, to jednak zaniechano później i tego, gdy się przekonano, że ciągła restauracja lub gruntowna za wiele by kosztowała. Rozbito więc podnóże góry skalistej, zrobiono w wyłomie kilkadziesiąt sążni drogi i dołem w nizinie mostek drewniany przez strumyk i osiągnięto cel do którego służył most murowany. Moje zdanie jest, iż jakiemu takiemu ratowaniu i podmurowywaniu od ostatecznego runięcia mostu się nie uratuje. Czy zaś, jako pamiątkę historyczną, za którą by przemawiała budowa lub jakaś architektońska – zachować należy, to nie moją rzeczą jest sądzić. Oświadczam więc w imieniu konwentu, że klasztor nie mając ani potrzeby, ani interesu ratować, w mowie będącego mostu a następnie i funduszów do tego, których jak mówili znawcy potrzeba by najmniej 10 tys. florenów – toteż żadnych reparacji podejmować nie będzie.

Most w Czernej na akwareli Zygmunta Vogla z przełomu XVIII/XIX w. (https://www.pinakoteka.zascianek.pl/Vogel/)

Zapoczątkowana w ten sposób wymiana listów trwała przez najbliższych dwadzieścia lat, nie przekładając się jednak na żadne konkretne działania. W międzyczasie rozpadający się most zaczął zagrażać bezpieczeństwu ludzi, dlatego w 1889 roku został ostatecznie wyłączony z użytkowania. Jeszcze jednak w roku 1901 dr Stanisław Tomkowicz, przewodniczący Zespołu Cesarsko-Królewskich Konserwatorów Galicji Zachodniej, pisał do przeora ojca Bogusława od św. Jana Chrzciciela: (…) do najpiękniejszych miejscowości w okolicach Krakowa należy Czerna obok Krzeszowic ze swoim klasztorem Karmelitów Bosych. (…) Z dawnych być może, z przedklasztornych czasów (sic! przyp. red.) istnieje tutaj most kamienny rzucony śmiało ze stoku jednej góry na drugą nas szumiącym strumieniem, z izbami w swoim wnętrzu, jako ciekawy zabytek dawnego budownictwa. Ruiny jego nadają niesłychanej malowniczości i piękności całej dolinie. Niestety ulega on w ostatnich czasach bardzo szybkiemu zniszczeniu, albowiem wypłukana przez deszcze zaprawa wapienna rozluźniła kamienie do tego stopnia, że zaczyna się szybko ostateczna ruina wspaniałych resztek. Z głównej arkady imponującej wysokości filarów mostu, spadła niedawno niemal połowa łuku kamiennego. Niezwłoczny ratunek od niechybnej zagłady tej ruiny opiewanej wielokrotnie przez naszych poetów, rysowanej przez artystów jest obowiązkiem wszystkich, komu zależy na podtrzymaniu piękności tego uroczego zakątku naszej okolicy. Materiał budowlany leży na miejscu, więc też naprawa mostu byłaby połączona z niewielkim kosztem i zakonserwowałaby sędziwy zabytek dla pamięci naszej i potomnych.

Nie zachowała się odpowiedź na to pismo, krakowscy konserwatorzy musieli jednak być z niej zadowoleni, skoro po upływie niecałych dwóch miesięcy wystosowali do Czernej następny list, w którym dziękowali za zainteresowanie sprawą mostu i przychylne ustosunkowanie się do problemu. W rzeczywistości, owa optymistycznie zinterpretowana odpowiedź miała prawdopodobnie na celu jedynie wyciszenie problemu i uspokojenie badaczy, bowiem ze strony klasztoru nie podjęto w późniejszym czasie żadnych prac naprawczych przy zabytku. Rozpatrując całą rzecz w kategoriach współczesnych, można chyba zaryzykować stwierdzenie, że wystawiając imponujący most karmelici zwyczajnie przeinwestowali. Budowla, wzniesiona ogromnym nakładem sił i środków, z powodu późniejszego braku tych samych sił i środków do jej konserwacji popadła ostatecznie w ruinę, i w takim stanie przetrwała do naszych czasów.

Dolina Eliaszówki powyżej ruin mostu

*Graczyk Waldemar, Marszalska Jolanta, Klasztor karmelitów bosych w Czernej od pierwszej połowy XVII do końca XIX wieku. Dzieje-kultura-ludzie, Wydawnictwo Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy, Kraków 2014. Cytaty z listów pochodzą ze stron 250-252.

**Pełna nazwa tej instytucji: Zespół Konserwatorów Zabytków Sztuki i Budowli Pomnikowych w Obrębie Galicji Zachodniej i W.X. Krakowskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *