Opuszczona osada Czerwony Strumień

Kolejna nieistniejąca osada w naszym przewodniku. W poszukiwaniu zagarniętych przez las śladów dawnego życia udajemy się tym razem w Góry Bystrzyckie, w górę Czerwonego Strumienia, ścieżką prowadzącą wzdłuż polsko-czeskiej granicy, kilka kilometrów na zachód od sudeckiego Międzylesia. Wędrujemy przez okolicę, w której od XIV wieku wydobywano rudę żelaza, przerabianą następnie w kuźnicy w pobliskim Boboszowie. Pod koniec XVI stulecia właściciele okolicznych dóbr z rodziny von Tschirnhaus założyli osadę, która przyjęła nazwę od potoku (niem. Rothflössel). W 1764 roku przyszedł na świat najbardziej znany mieszkaniec wioski, Joseph Knauer, późniejszy biskup wrocławski. W tym samym mniej więcej czasie mieszkał tutaj kamieniarz Franz Hornich, twórca rokokowych schodów oraz kamiennych figur dla kościoła w pobliskim Neratovie. Poza tym Czerwony Strumień był jedną z wielu skromnych, niczym nie wyróżniających się wiosek sudeckich, a jego mieszkańcy prowadzili spokojne życie utrzymując się z rolnictwa i drobnego rzemiosła.

O Czerwonym Strumieniu zaczęto mówić więcej w XIX wieku, kiedy wędrowcy i krajoznawcy odkryli jego walory krajobrazowe. W położonym na wschód od osady przysiółku Leśne Domy (Waldhäuser) powstało schronisko narciarskie Hubertusbaude, a przy samej granicy z Czechami otwarto pensjonat Gruppenbaude. Turyści wyruszali stąd na wycieczki do Zemskej brány, czyli skalnego przełomu Dzikiej Orlicy. Żywa była także tradycja prowadzącego przez dolną część wsi szlaku pielgrzymkowego do sanktuarium w Neratovie.

Dobre czasy nie trwały jednak długo. W roku 1885 wieś miała jeszcze 25 domów, 139 stałych mieszkańców, gospodę, tkalnię lnu i bawełny oraz browar. Po pierwszej wojnie światowej nastąpił jednak masowy odpływ ludności z wyżej położonych wsi sudeckich. W roku 1933 w Czerwonym Strumieniu mieszkało już tylko 77 osób. Prawdziwą katastrofą okazała się jednak II wojna światowa. W wyniku przesunięcia granic Ziemia Kłodzka weszła w skład państwa polskiego. Na mocy decyzji mocarstw Niemcy musieli opuścić swoje domy. Na ich miejsce przybyli polscy przesiedleńcy z kresów wschodnich, którzy często mieszkali przez jakiś czas pod jednym dachem z dawnymi gospodarzami. Czerwony Strumień miał jeszcze większego pecha. Na początku lat 50. XX wieku na terenie wsi wytyczono pas graniczny, w efekcie czego niedawno przybyli osadnicy musieli znowu spakować swój dobytek i udać się na kolejną tułaczkę w poszukiwaniu domu.

Czerwony Strumień przestał istnieć. Co pozostało? Ruiny kaplicy, szkoły i domów, kamienna figura św. Jana Nepomucena stojąca tuż nad potokiem po czeskiej stronie, fragmenty kilku innych rozbitych figur lub krzyży. Chyba największe wrażenie robią jednak drobne znaleziska pośród ruin domów: zardzewiałe fragmenty naczyń, okuć, zamków do drzwi. I piękny kafel z rozbitego pieca, który, nagrzany przez słońce, ożył na chwilę w naszych rękach, jakby próbował opowiedzieć jakąś bardzo starą historię o zwykłym, ludzkim życiu…

Wsie takie jak Czerwony Strumień po II wojnie światowej skazane były na opuszczenie. Decydowało o tym zarówno położenie, surowy klimat oraz próba zasiedlenia tych terenów ludźmi, którzy żyli w zupełnie innej kulturze rolnej. Rodziców przywiezionych ze Wschodu rzucili do NN. Nie potrafili żyć w wielkich niemieckich domach, gdzie wszystko było cudze. Matka mówiła, że tam świerki zasłaniały słońce, a bez słońca na ma życia. Opuścili więc te swoje nowe domy i zeszli niżej, w poszukiwaniu innych domów, pełnych światła…

Na początku mieszkaliśmy z Niemcami. Tak nas do nich zakwaterowali. Jedliśmy przy wspólnym stole, na ich talerzach. Nie traktowali nas źle, nawet przyjęli jak swoich i dzielili się tym, co mieli w spiżarni. Jakby wiedzieli, że zostaliśmy sierotami bez domów, bez ziemi, bez ojcowizny…

Pamiętam ten dzień i pamiętam, że nie mogłam zrozumieć, a tak naprawdę nie pojmuję do dziś. Nasi Niemcy dowiedzieli się, że wyjeżdżają do Niemiec. Rano gospodarz ubrał garnitur, najlepsze buty, przewiesił przez ramię płaszcz i z małą walizką czekał na żonę w sieni. Przyszła w eleganckiej sukni i pięknych skórzanych trzewikach również z małą walizką. Walizki zostawili na ławce i poszli do obory. Zajrzała tam. Oni w tych pięknych ubraniach po raz ostatni nakarmili i napoili swoje bydło…

… Dziadkowi wojskowi dali cynk, że będą wysiedlać z Czerwonego Strumienia. Masz pojęcie? Najpierw ich tam zawieźli, kazali mieszkać, a po dwóch latach ci przesiedleńcy ze Wschodu kolejny raz mieli stracić domy, w których zaczęli się urządzać. Był 1947 rok. Dziadek jechał z wojskowymi i zabrał z Czerwonego Strumienia – nie uwierzysz – stodołę! Stoi w Międzylesiu do dziś…

W latach 2010-2012 Towarzystwo Górskie „Róża Kłodzka” wytyczyło ścieżkę dydaktyczną „Śladami opuszczonej wsi Czerwony Strumień”, która biegnie od drewnianego kościoła w Kamieńczyku do Niemojowa. 8 lipca 2015 roku szlak został zniszczony przez nawałnicę, która powaliła m.in. 300-letnie pomnikowe wiązy górskie, a konary zabytkowej lipy spadając uszkodziły mury kaplicy.


Tekst opracowano na podstawie: Opuszczone wsie Ziemi Kłodzkiej, Towarzystwo Górskie „Róża Kłodzka”, Czerwony Strumień 2015. Cytowane fragmenty wspomnień mieszkańców tamże, s. 26, 30, 33, 37.

Informacja o ścieżce dydaktycznej i nawałnicy z 2015 roku:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwony_Strumie%C5%84 , dost. 4.04.2019.

Mapy archiwalne z Czerwonym Strumieniem (1884-1936 oraz zdjęcie lotnicze 1952-1953) dostępne pod adresem: https://polska-org.pl/4695692,Czerwony_Strumien_nie_istnieje,Mapy_i_zdjecia_lotnicze.html, dost. 4.04.2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *