Czas na pierwszą w naszym przewodniku wycieczkę zagraniczną. Podczas wakacyjnych wojaży po Toskanii zajrzeliśmy na kilka dni w Alpy Apuańskie. Ciekawiło nas, co też mogą skrywać miejscowe lasy i jak się to ma do zabytków, miejsc historycznych i pamiątek przeszłości w naszych, rodzimych ostępach. Zapraszamy do wędrówki!
Alpy Apuańskie to łańcuch górski położony w zachodniej części włoskiej Toskanii. Pewną konsternację może wzbudzić fakt, że góry te są częścią Apeninów i oprócz nazwy nie mają nic wspólnego z właściwymi Alpami. Niewielkie pod względem zajmowanej powierzchni, potrafią jednak wzbudzić szacunek za sprawą najwyższych szczytów, które sięgają do wysokości blisko dwóch tysięcy metrów (najwyższa góra, Monte Pisaniono, ma 1946 m n.p.m.). Wędrówka z głębokich dolin na wyniosłe granie często oznacza konieczność pokonania w ciągu kilku godzin ponad kilometra przewyższeń.
Południowe podnóża gór porastają lasy kasztanów jadalnych, co jest ciekawą odmianą po swojskich bukach, świerkach i sosnach. W dawnych czasach owoce kasztanów były ważnym składnikiem miejscowego jadłospisu, uratowały też niejedną rodzinę na przednówku i podczas kolejnych klęsk głodu. Do dziś w górach stoi kilka starych młynów, takich jak ten nad Cardoso, w których z kasztanów wytwarzano mąkę. Obecnie zbieranie kasztanów to już tylko przyjemne hobby, ale młyn nad Cardoso jest nadal czynny i często organizowane są w nim zajęcia edukacyjne i pokazy.
Kasztany nie są jedynym bogactwem Alp Apuańskich. Od czasów antycznych wydobywane są tutaj marmury, które trafiają do warsztatów kamieniarskich w całej Europie, a przez port w Carrarze wędrują też za ocean. Na każdym, nawet najmniejszym lokalnym cmentarzu epitafia wykonane są z białego marmuru, a po lasach rozsiane są liczne kamieniołomy, z których część jest już nieczynna, a część pracuje nadal. Ze względu na kruchość marmuru, przy jego wydobyciu nie używa się materiałów wybuchowych. Góry nie rozbrzmiewają zatem powtarzanym przez echo odgłosem wybuchów, ale sykiem plazmowych palników, przy pomocy których dokonuje się precyzyjnej, wstępnej obróbki pozyskiwanych bloków skalnych. Kamieniołomy w niższych partiach gór to przeważnie niewielkie, rodzinne przedsiębiorstwa. Wydobycie na naprawdę wielką skalę prowadzi się wyżej, ponad lasem. W kilku miejscach zlokalizowane są tam wielkie kopalnie, które dosłownie pożerają odsłonięte stoki, grzbiety i szczyty.
Wędrując u podnóży Pania della Croce i Monte Forato mijamy liczne, opuszczone i zrujnowane gospodarstwa. Niewielkie kamienne domki są przytulone do wielkich skał albo czepiają się stromych zboczy resztką rozsypujących się murów. Samotnicze gospodarstwa łączyła niegdyś sieć brukowanych ścieżek, po których chodzi się także i dziś, wędrując z dolin w góry. Ścieżki przetrwały, ale po dawnym życiu pozostały jedynie malownicze ruiny. Z rzadka tylko dojrzeć można ukryty wśród kasztanów dom, który ktoś wyremontował i zaadaptował na ustronne i ciche letnie siedlisko.
Numer jeden na liście miejscowych zabytków techniki to zminiaturyzowane, towarowe kolejki linowe. Kiedyś był to najszybszy sposób transportu zakupów, materiałów i innych drobnych przedmiotów z dolin do położonych w górach gospodarstw. Wszystkie kolejki są do siebie podobne w koncepcji ogólnej, ale różnią się w szczegółach, w których do głosu dochodziła wyobraźnia techniczna konkretnego gospodarza. Niektóre z kolejek wyglądają na nadal używane, choć nie mieliśmy tyle szczęścia, żeby zobaczyć którąś z nich w akcji.
Kapliczki w apuańskich lasach wyglądają tak, jakby były efektem produkcji seryjnej. Kamienne, nieotynkowane, mniej więcej prostokątne, bez drzwi i bramek, z dwuspadowymi dachami krytymi łupkiem. W naszej klasyfikacji zaliczono by je do kapliczek domkowych. Jedyny element, który odróżnia je od siebie, to wmurowane wewnątrz tablice inskrypcyjne i płaskorzeźby. Te niewielkie budowle są tak liczne, że większość z nich nie jest zaznaczona nawet na szczegółowych mapach turystycznych w skali 1:25 000. Usytuowane w pięknych miejscach, są często wykorzystywane jako wiaty turystyczne. Ludzie w nich odpoczywają, piknikują, czytają gazety…
Mieszkańcy Pruno twierdzą, że kamienny most św. Franciszka jest bardzo, bardzo stary. Kiedyś biegła nim droga do leżącego w dolinie Cardoso. Dziś jest już tylko celem romantycznych spacerów i turystycznych wycieczek. W kapliczce na moście umieszczono płaskorzeźbę świętego, wykonaną oczywiście z białego marmuru. Wśród kasztanowców otaczających mostek stoi jeszcze jedno opuszczone domostwo.
Na końcu górskiego grzbietu opadającego z Pania della Croce do wioski Orzale znajduje się niewielki, kamienny kościółek romański, wzniesiony prawdopodobnie na przełomie XI i XII wieku. Opiekunem kościółka jest średniowieczny święty Leonard, patron rodzących kobiet oraz ludzi niewinnie uwięzionych, których mógł podobno uwalniać za sprawą specjalnego przywileju nadanego mu przez króla Franków Chlodwiga. Od najdawniejszych czasów w Zielone Świątki odbywa się w tym miejscu odpust ku czci św. Leonarda. Miejsce ożywa wtedy za sprawą mieszkańców Cardoso, którzy celebrują tysiącletnią historię kościółka. Pascquale Ancillotti, poeta i malarz tak opisuje ten dzień: Zapachy, kolory, śpiew ptaków, biesiadnicy świętujący tu i tam, słodkości, trunki, lody, radosne bicie dzwonów spływające na tłum ze szczytu maleńkiej wieżyczki niepozornego kościółka.
Jeszcze jedna leśna niespodzianka. Za kolejnym zakrętem ścieżki ukazuje się kładka prowadząca do wielkiego głazu pokrytego niewyraźnymi rytami. Szczerze mówiąc, nie zwrócilibyśmy uwagi na to miejsce, gdyby nie ustawiona obok tablica, która informuje, że owe niewyraźne ryty to jedno z najważniejszych znalezisk archeologicznych na terenie południowych Alp Apuańskich. Na rytach widnieją narzędzia rolnicze: 43 różnego typu przycinaki („sekatory„), 4 sierpy, a także ostrołukowa obręcz i wiele krzyży chrześcijańskich. Dalej możemy przeczytać, że owymi przycinakami posługiwali się już starożytni Etruskowie. Symbol tego narzędzia jest powszechny w Alpach Apuańskich. Jednocześnie jest on jednym z najbardziej unikalnych petroglifów (rysunków naskalnych – przyp. red.) w skali kontynentu ponieważ w innych regionach Europy, poza kilkoma przypadkami, prawie nie występuje. Ryty odkrył stosunkowo niedawno, bo w roku 2009, Stefano Pucci. Ile jeszcze takich ukrytych miejsc czeka na swoich odkrywców?